Pamiętam, jak kiedyś po siłowni sięgnęłam po mój „super” dezodorant. Miało być zero potu, zero zapachu – cud, miód i aluminium. No i było… tyle że po dwóch tygodniach moja skóra zaczęła przypominać Saharę po gradobiciu – sucha, czerwona i zbuntowana.
To był moment przełomowy. Od słowa do słowa z kumpelą, od jednego TikToka do kolejnego artykułu – wpadłam po uszy w świat naturalnych dezodorantów. I nie, nie chodzi tu o wcieranie sobie cytryny pod pachy (chociaż niektórzy i to próbują), tylko o pachnące, kremowe cuda, które można zrobić samemu. I to tak, że czujesz się jak alchemiczka w kuchni!
Dlaczego naturalny dezodorant to nie fanaberia eko-freaków?
1. Bo Twoje pachy też chcą oddychać!
Wiele popularnych antyperspirantów zawiera sole aluminium, które dosłownie zaklejają gruczoły potowe. I niby wszystko OK, dopóki nie zaczynasz mieć wrażenia, że Twoje ciało się z Tobą kłóci. Naturalne wersje działają antybakteryjnie, nie blokując pocenia, tylko jego zapach. Genialne, co nie?
2. Bo planeta nie zniesie więcej plastiku
Znasz to uczucie, gdy wrzucasz kolejny pusty plastikowy sztyft do kosza i czujesz się, jakbyś zdradzała Matkę Ziemię? Naturalne dezodoranty często robi się w szklanych słoiczkach lub biodegradowalnych tubkach. I to już coś!
3. Bo możesz pachnieć jak letni sad albo zimowa herbata
Olejki eteryczne to magia. Lawenda na wieczór, mięta na poranek, cytrusy na randkę. Kombinacje są nieskończone. Mój partner do dziś wspomina, jak pachniałam „jak święta w słoiku” po jednej z moich eksperymentalnych mikstur z goździkiem i pomarańczą.
Jak to właściwie działa?
Tu nie ma wielkiej filozofii, ale parę rzeczy warto wiedzieć.
- Soda oczyszczona – eliminuje bakterie, czyli źródło nieprzyjemnego zapachu.
- Skrobia kukurydziana – chłonie wilgoć. Czyli suchość bez betonu pod pachami.
- Olej kokosowy – działa antybakteryjnie i łagodząco. I pachnie jak wakacje!
- Olejki eteryczne – zapach, zapach, zapach! Plus często dodatkowe właściwości – np. drzewo herbaciane to mistrz w zwalczaniu bakterii.
Przepisy – czyli baw się w pachnącego chemika!
1. Domowy dezodorant w kremie (dla tych, co lubią słoiczki i dłonie)
Składniki:
- 3 łyżki oleju kokosowego
- 2 łyżki sody oczyszczonej
- 2 łyżki skrobi kukurydzianej (może być też ziemniaczana)
- 10 kropli ulubionego olejku (lawenda? pomarańcza? mięta? Twój wybór!)
Jak zrobić:
Olej kokosowy rozpuść w kąpieli wodnej (czyli miskę do garnka z gorącą wodą – nie na żywym ogniu, nie jesteśmy w „Breaking Bad”).
Wymieszaj z sodą i skrobią – do uzyskania kremowej pasty.
Dodaj olejek, zamieszaj i przelej do słoiczka.
Gotowe! Przechowuj w chłodnym miejscu (latem może się topić jak lody na plaży).
2. Dezodorant w sztyfcie (dla fanów klasyki)
Składniki:
- 2 łyżki masła shea
- 2 łyżki oleju kokosowego
- 2 łyżki wosku pszczelego (kupisz online albo u lokalnej pszczelarki – wspierajmy swoje!)
- 2 łyżki sody oczyszczonej
- 2 łyżki skrobi kukurydzianej
- 10 kropli olejku – mięta pieprzowa rządzi, ale rób, co chcesz
Jak zrobić:
Rozpuść masło shea, olej kokosowy i wosk w kąpieli wodnej – cierpliwości, to chwilę trwa.
Zdejmij z ognia i dodaj resztę składników, mieszając jak szalony.
Przelej do starego pojemnika po dezodorancie (umyj go wcześniej – błagam).
Po kilku godzinach masz własny sztyft. Taki, że aż sąsiadka zapyta, gdzie kupiłaś!
Małe tipy wielkiego znaczenia
Trzymanie: Dezodoranty naturalne nie lubią upałów. Trzymaj w łazience w cieniu albo w lodówce – serio, pachy Ci podziękują.
Test: Przed pierwszym użyciem zrób mały test na przedramieniu. Rzadko, ale bywa, że ktoś jest uczulony na sodę.
Aplikacja: Kremowe nakładaj palcami, sztyfty jak klasyczne. Zero białych smug, serio!
A jak to działa na co dzień?
To nie czary. Ale jeśli liczysz na 72 godziny ochrony w stylu reklam telewizyjnych, to sorry – nie ten adres. Naturalne dezodoranty są jak dobry kumpel, który mówi prawdę: wspiera Cię, ale nie udaje, że problemu nie ma.
Latem, jak biegasz po mieście z siatami z second-handów i zapomnisz o reaplikacji – to, no cóż… może nie być idealnie. Ale w 99% dni to działa. I to jak!
Czy warto? No jasne!
Nie musisz rzucać wszystkiego i zostawać wiedźmą w ziołowej chatce, by ogarnąć swój naturalny dezodorant. To prosty, tani i fajny sposób, by zadbać o siebie i planetę. A jak raz zrobisz własny, gwarantuję – nie wrócisz do sklepowych cudów z napisem „intense extreme ultra dry kill sweat” (kto to w ogóle wymyśla?).
Spróbuj. Poczuj różnicę. I koniecznie daj znać, jak poszło – może zrobimy domowy warsztat pachnących rewolucji?